Pieskie życie...
Komentarze: 2
ale ja mam w sumie dobrze... całymi dniami się mogę wylegiwać na moim szezlongu na werandzie, wieczorem mnie wpuszczają na fotel. Tylko ganiać po ogrodzie mi się już nie chce, bo jakieś białe świństwo się wszędzie rozsypało. I tak mam lepiej niż Owieczka (Nika) sąsiadów - to taki fajny mały szczeniak, przyjemnie by ją było popodrzucać - bo ona musi całe dnie spędzać na dworze. A ja w domowym zaciszu delektuję się miękkością fotela. Wczoraj wieczorem Marcin oglądał "M jak miłość" a ja sobie leżałam brzuchem do góry na jego kolanach na fotelu - super!
Muszę wam jeszcze wspomnieć o tym, że parę dni temu (chyba w sobotę) nie chciało mi się jeść!!! Jakiś miałam taki melancholijny nastrój, a cała rodzina już się denerwowała i się bali, czy czasem chora nie jestem. Ale następnego dnia już było ok. Po prostu dali mi jakąś okropną suchą karmę - czy to były jakieś chrupki z setera czy co? W każdym razie póki co z utęsknieniem czekam na dzisiejszy obiadek...
Dodaj komentarz